Podczas niedawnego pobytu w szpitalu zauważyłem, że wiele osób odnosi się do pomysłu wprowadzenia napisów co najmniej sceptycznie. W szpitalu rotacja pacjentów na sali jest duża, dlatego moje obserwacje udało mi się przeprowadzić na mniej więcej 14 osobach w wieku między trzydziestym a siedemdziesiątym rokiem życia. (większość w dolnym przedziale wiekowym). Pierwsze uwagi pojawiły się w momencie puszczenia na dużym ekranie filmu na DVD.
Wybrałem Ojca Chrzestnego. Klasyka kina mimo, że nie przypadła wszystkim do gustu, kilka osób zainteresowała. Niestety jeden zrezygnował na wstępie, twierdząc, że nie lubi napisów, bo... za szybko znikają. Drugi powiedział, że od biedy może być i oglądał do końca, trzeci czytał, czytał i usnął, a czwarty - przeszło 60-letni nauczyciel języka polskiego - siedział i czytał razem ze mną. Ci zaś, którzy nie oglądali wrzeszczeli, aby ściszyć bo na dobrą sprawę głos nie jest potrzebny, skoro są napisy. Na nic zdały się argumenty, że to głos Marlona Brando itp. Oni wiedzieli lepiej. Skoro nie mówi po polsku, to nie potrzeba głosu. Tylko dwie osoby twierdziły inaczej - ja i pan od polskiego.
Kolejne filmy puszczane na DVD, trafiały do coraz mniejszego grona. Nie były może to tak wybitne produkcje, jak "Ojciec chrzestny", ale chyba lepiej obejrzeć wszystkie części "Piratów z Karaibów" niż oglądać po raz jedenasty "włoskiego ogiera" - Rocky. Niestety ponownie zaczęły się zgrzyty. Kilka osób chciało oglądać Piratów, ale z lektorem bo tak jest wygodniej, nie trzeba czytać. Na nic zdały się apele, że głos aktora, to jeden z jego największych atrybutów. Skończyło się na wersji z podkładanym głosem. Przez cały czas mojego pobytu w szpitalu, tylko ja i pan od polskiego woleliśmy filmy z napisami. Cała reszta pacjentów domagała się lektora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz