Stetoskop jest rzeczą, której każdy lekarz potrzebuje. Na przestrzeni lat urządzenie nie zmieniało się zbytnio, ale firma 3M postanowiła to zmienić.
Cena tego stetoskopu wynosi 379 dolarów.
Stetoskop jest rzeczą, której każdy lekarz potrzebuje. Na przestrzeni lat urządzenie nie zmieniało się zbytnio, ale firma 3M postanowiła to zmienić.
Cena tego stetoskopu wynosi 379 dolarów.
Woda raz jest za gorąca, a raz za zimna. Pewnie każdy z nas czasem się poparzy albo obleje zimną wodą. Nie jest to przyjemne i można to zmienić.
Kran VADO jest dotykowym urządzeniem, które za pomocą diod pozwala regulować temperaturę wody. Lampki włożone są do matowego plastiku, dzięki temu bez problemu można je zobaczyć.
Kran VADO posiada również informacje o temperaturze wody.
VADO ma trafić na półki sklepowe jeszcze w tym roku. Producent na razie nie zdradził ceny.
Szukasz drukarki, która umożliwia drukowanie zdjęć w formacie A3? Być może Brother MFC-6890 CDW spełni Twoje oczekiwania. Sprawdźmy zatem, co oferuje to urządzenie.
MFC-6890CDW jest urządzeniem, które dzięki niewielkim wymiarom jest w stanie trafić do małych firm oraz domów. Dzięki dzisiejszej miniaturyzacji, w najnowszym sprzęcie od Brothera dostaniemy fax, skaner, drukarkę i drukarkę wielkoformatową. Dodatkowo MFC-6890CDW posiada takie wejścia, jak: CF, MS, SD, i xD. Został również zaimplementowany port USB oraz możliwość połączenia z komputerem za pomocą Wi-Fi. Pojemnik jest w stanie pomieścić około 350 kartek. Podajniki ADF i odbirniku papieru mogą pomieścić 50 kartek.
W nowym urządzeniu MFC-6890CDW zastosowano są też takie funkcje, jak Book Copy (koryguje na kopiach ciemną linię pomiędzy dwiema stronami rozłożonej książki), Auto Skew Adjustment (koryguje kopiowany obraz, jeśli oryginał nie przylega dokładnie do szyby) oraz funkcja znaku wodnego, która umieszcza na kopiach opracowane wcześniej lub wygenerowane automatycznie sygnatury.
Drukarkę konfiguruje się za pomocą małego, kolorowego ekraniku LCD o przekątnej 4,2’’, który znajduje się na środku obudowy. Panel jest dotykowy i właśnie on pokazuje, jaki jest poziom tuszu, do kogo jest wykonywane polaczenie telefoniczne/faksowe, czy też aktualny status urządzenia.
Urządzenie drukuje 35 stron oraz 28 stron grafiki na minutę, w najniższej jakości wydruku. W najlepszym trybie otrzymamy 5 kartek maszynopisu w przeciągu minuty i około 2-3 strony grafiki w tym samym czasie.
Koszt wydruku niestety nie należy do najtańszych, gdyż do drukarki trzeba kupić 4 tusze, aby wszystko działało sprawnie. Niby nic w tym złego, ale opłaca się tylko drukować w najniższej jakości, gdyż wtedy kolor czarny starcza na 900 stron, a kolorowy na 750. Niemniej, gdy będziemy chcieli drukować w najwyższych parametrach, to nabój z barwą czarną skończy się po 450 stronach, a kolorowe kartridże będzie trzeba wymienić po 325 stronach. Wychodzi to mniej więcej 1,10 zł za stronę, czyli całkiem sporo.
Jakoś wydruku jest zadowalając w przypadku wykorzystywania papieru sygnowanego marką Brother oraz przy najlepszych ustawieniach. Tylko wtedy bowiem uzyska się odpowiednią gamę barw. Drukowałem za pomocą tego urządzenia zdjęcie - przyznam, że jakość wydruku jest na tyle zadowalająca, że fotografię postanowiłem oprawić w ramki i powiesić na ścianie pokoju.
Skanowanie jest opcją standardową w urządzeniu wielofunkcyjnym, która została tak dopracowana, że cały proces odbywa się szybko i sprawnie. Tak jest i w tym przypadku. Wystarczy położyć kartkę, nacisnąć przycisk Skan i dokument pojawia się na ekranie monitora.
Xero
Kserowanie to połączenie funkcji skanowania i drukowania. Najpierw dokument przetwarzany poczym następuje wydruk. Ogólnie kopie wychodzą bardzo dobrze, gdyż jest redukcja przyciemnień i niedoskonałości.
Oprogramowanie dołączone do drukarki również jest proste i intuicyjne, co jest zdecydowanym plusem tego urządzenia.
Na uwagę zasługuje również estetyczne wykonanie. Miłe w dotyku klawisze, czarna, efektowna obudowa, sprawiają, że urządzenie pasuje zarówno do biura, jak i pokoju.
Wygląd: 4.5/5
Wykonanie: 4.5/5
Obraz: /5
Dźwięk: /5
Funkcje: 4/5
Instrukcja: /5
Stosunek ceny do jakości: 4/5
Ogólnie: 4/5
Test może dosyć krótki, ale tak naprawdę nie wiem do kogo jest adresowane to urządzenie i jak je rozpatrywać. Dla wielkich firm jest ono znacznie za słabe, zbyt wolne i za drogie. Do domu niby można kupić Brothera, ale w sumie po co? Przecież utrzymanie tego sprzętu będzie kosztowało Nas sporo, a chyba nie oto Nam chodzi. Z drugiej strony drukarka bardzo ładnie radzi sobie ze zdjęciami, wygląda estetycznie. Niemniej jednak, chyba nie tylko tego od niej oczekujemy. Jeśli więc, szukasz czegoś więcej niż ładne, wolne, drukowanie zdjęć i efektowny wygląd, to omiń najnowszy sprzęt Brothera szerokim łukiem. Pamiętajmy jednak, że na rynku nie ma tańszego urządzenia wielofunkcyjnego i to jest ogromny atut tego sprzętu.
Aplikacja Panda Interent Security 2010 ma następujące hasło promocyjne: „maksimum ochrony, minimum zasobów”. Slogan ten, jak każdy inny, ma przyciągnąć klienta, ale czy aby na pewno ten produkt zasługuję na takie miano? Zaraz sprawdzę to, jak i kilka innych rzeczy.
Panda Internet Security 2010, jak większość programów tego typu składa się z następujących elementów: Anti-Virus, Anti-Spyware, Anti-Phishing, Anti-Rootkit, Firewall i ochrona sieci Wi-Fi, Ochrona tożsamości, Anti-Spam, Kontrola rodzicielska, Możliwość tworzenia kopii zapasowej najważniejszych plików, Backup on-line 2 GB. Na dobrą sprawę, każdy dostępny na rynku produkt tego typu posiada wszystkie wyżej wymienione cechy. Inną sprawą jest to, że jedne programy lepiej wykorzystują poszczególne moduły i dzięki temu dobrze chronią nasz komputer, a inne słabiej. Trzeba przyznać, że Panda Internet Security 2010 pod tym względem wyprzeda o milę świetlną najnowszego ESET Smart Security 4 i NOD 32 Antyvirus 4. Mogę to udowodnić prostym przykładem. Przez 4 miesiące używałem zestawu ESET Smart Security 4 i po 3 miesiącach wyskoczył mi komunikat, że nie mogę przeglądać zawartości Google, gdyż mam za dużo rootkitów oraz spywarów. Darmowy program, który jest rekomendowany przez Google wykrył 465 pluskiew. Wyleczył 100, bo tylko tyle może usunąć darmowa wersja. Z pomocą przyszła Panda, która oczyściła system ze wszystkich szkodników. NOD mimo tego, że pracował i aktualizował się każdego dnia, nie zabezpieczył poprawnie mojego komputera. Obecnie Panda jest jedynym programem antywirusowym, który pracuje na moim PC.
Niezależna organizacja AV-Test również testowała najnowszą Pandę. Pierwsza próba była przeprowadzana na próbce złośliwych programów WildList. Znajduje się w niej 3194 niepożądanych plików z 2009 roku. Wynik jest pozytywny, gdyż Panda wykryła wszystkie szkodliwe pliki. Program przetestowano również na 680 000 plikach, które zawierały Trojany, spyware i rootkity. Panda w tej kwestii również wychodzi obronną ręką – 99,6 % skuteczności wykrywania. Niestety, gorzej poszło Pandzie w przeanalizowaniu plików, które nie były do tej pory zdiagnozowane. Program tylko w 45 % potrafił sobie z nimi poradzić. Według ludzi a AV-Test Panda bardzo dobrze radzi sobie z zainfekowanymi komputerami i gruntownie go oczyszcza. Po sprawdzeniu zostały tylko nieliczne zainfekowane rejestry.
Niestety, nie sprawdzono jeszcze, jak działa system spamu. Niemniej jednak, wrażenia są pozytywne. Zarówno moje, jak i ludzi z AV.
Na tym jednak nie koniec testu. Pozostało kilka kwestii do rozwiązania. Przykładowo ta dotycząca lekkości programu. Program zajmuje 248 MB, czyli znacznie więcej niż NOD i niestety nie można o nim powiedzieć, że jest lekki jak piórko. Oczywiście nie spowalnia kompa podczas sklonowania jak G-Data czy Kaspersky, ale bliżej mu do tego drugiego niż do produktu firmy ESET. Podczas gruntownego badania można, co prawda otwierać pogramy i oglądać filmy, ale niestety nawet dwurdzeniowy komputer z 3,2 GHZ i 4 MB RAM na pokładzie będzie wolniej chodził. Z NOD’em takich problemów nie ma, ale za to są inne – wcześniej wspomniane.
Interfejs programu jest czystą formalnością. Układ tabelkowy, przejrzysty i łatwy w obsłudze. Wszystkie kategorie zostały odpowiednio opisane, także nie można się w nich zgubić.
Aktualizacja odbywa się każdego dnia, co jest w obecnych czasach standardem. Miło, że producent dodał, tzw. „szczepionkę USB”, której zadaniem jest chronienie przenośnej pamięci. Dodatkowo jest też możliwość przesłania 2 GB plików –backup systemu. Dobry dodatek, który nie zawsze występuje.
Panda umożliwia również zadawanie pytań za pomocą formularza, który został umieszczony w programie. Odpowiedź można uzyskać w ciągu 8 godzin roboczych. Osobiście udało mi się uzyskać odpowiedź na dosyć proste pytanie w ciągu 30 minut. Czyli dosyć szybka reakcja – bardzo dobrze.
Podsumowanie:
Panda Internet Security 2010, to naprawdę bardzo dobry program antywirusowy, który nie dość, że jest prosty i dosyć lekki, to prócz tego doskonale radzi sobie z wirusami i innym robactwem.
Ocena: 4,9 / 5
Czytaliście może kiedyś powieść „Lód”? Jeśli tak, to dobrze wiecie, że historia tam przedstawiona, była osadzona w alternatywnej rzeczywistości. Jeśli lubicie takie klimaty, to kolejna cześć Codename Panzers, będzie dla Was odpowiednim tytułem.
Tym razem, podtytuł chyba już sam w sobie tłumaczy zawartość całej produkcji - Zimna Wojna. Po tym jak III Rzesza przestała istnieć, świat podzielił się na dwie frakcje. Wolny zachód i uciemiężony przez rękę Józefa Stalina wschód. Tak było na łamach historii, ale w alternatywnej rzeczywistości - Codename Panzers, sowiecka Rosja w 1949 roku doprowadza do kolejnego konfliktu zbrojnego. Można go określić III wojną światową. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że mimo odejścia od prawdziwych kart historii, znajdziemy do niej wiele nawiązań. Przykładowo, w grze występuje organizacja NATO. Nie zabrakło też technologii, które wraz z kolejnymi latami, a zarazem toczonymi bojami na froncie, zmieniają się, a my możemy je wykorzystywać w walkach z Rosją. Tak więc w skrócie, historia przedstawiona w Zimnej Wojnie, jest jakby alternatywą dla Zimnej Wojny, jaką my znaliśmy. Tu jest ona bardzo gorącym, a wręcz palącym konfliktem, z którym przyjdzie się zmierzyć każdemu, kto zakupi ten produkt. Warto jednak wspomnieć, że w ukończonej grze, będziemy mogli opowiedzieć się po stronie Sowietów albo Aliantów. W wersji, którą ja dostałem, mogłem jedynie przetestować część fabularną , związaną z tymi drugimi.
Czas iść do szkoły…
Po odpaleniu produkcji, automatycznie zostaniemy wprowadzeniu do samouczka. To on, poprzez szereg zadań, nauczy nas, jak sterować jednostkami, co robić w danym momencie, oraz co dany obiekt, lub pole nam umożliwia. Trzeba przyznać, że jest on bardzo przydatny, gdyż bez niego ciężko byłoby grać. Producent bowiem, wprowadził bardzo wiele urozmaiceń do gry. Dobrym przykładem jest helikopter, który przywiezie nam odpowiedni sprzęt tylko wtedy, kiedy mamy wystarczającą ilość pieniędzy, albo to, że każda jednostka może być z czasem ulepszana. Przykładowo, czołgi możemy uzbroić w działko przeciwlotnicze albo miotacz ognia. Tak więc, naprawdę warto zajrzeć do nauczyciela, aby potem bez problemu zastosować na naszych wrogach wszystkie dostępne metody wyeliminowywania.
Szkoła skończona czas na prawdziwe życie…
Przenosimy się więc na front i warto tutaj zaznaczyć, że przed każdą misją mamy możliwość wybrania sobie jednostek, którymi będziemy sterowali podczas zabawy. Same zaś zadania są na ogół proste. Znaczy się proste teoretycznie, gdyż polegają najczęściej na odbiciu kogoś, albo przejęciu jakiegoś punktu strategicznego. W praktyce jednak nie jest tak super. Okazuje się bowiem, że z każdą misją poziom trudności wzrasta i czasem jest naprawdę ciężko pokonać wroga, mając do dyspozycji dwa czy trzy czołgi i jedną brygadę strzelców wyborowych…
Warto jednak napisać, że jednostki po pokonaniu przeciwnika, otrzymują punkty prestiżu. Oczywiście przekłada się to na ich skuteczność, podczas kolejnych bojów, tak więc gra jest warta świeczki. Poza tym, tak jak wspominałem, możemy upgradować wybrane obiekty, dzięki czemu będą one silniejsze, albo umożliwią nam odnowienie kreski życia u innych towarzyszy.
Bardzo spodobała mi się też możliwość wchodzenia do obiektów i wykorzystywania ich do obrony danego punktu, oraz zasiadanie za kółkiem porzuconego samochodu albo czołgu. Szkoda tylko, że na dobrą sprawę, przewiezienie jednostki samochodem nic tak naprawdę nie daje. Twierdzę tak, ponieważ wszyscy w tej grze poruszają się z taką samą prędkością. Nie wiem, może to dla tego, że jest to wersja niepełna. Niemniej jednak, dziwnie wygląda żołnierz biegnący obok samochodu…
Na uwagę zasługuje jeszcze ciekawa opcja, umożliwiająca nam odsiecz z powietrza. Ta bardzo przydatna funkcja sprawia, że możemy spenetrować dany teren albo zrzucić na niego bomby, czy spalić ogniem. Oczywiście, nie możemy robić tego cały czas, gdyż po każdym zrzucie pasek musi się odnowić, a trwa to czasem bardzo, bardzo długo. Tak więc musimy używać tych zabawek rozsądnie, gdyż potrafią one uratować całą misję w ciężkich chwilach.
Grafika
W wersji, którą otrzymałem , moim zdaniem prezentuje się ona bardzo dobrze. Spodobały mi się niesamowite efekty odpadającego tynku i rozpadających pod wpływem bomb stanowisk wroga. Wspaniale też wygląda upadający dźwig. Uginające się pod ciężarem czołgów lub samochodów drzewa również robią wrażenie, zaś na grząskim terenie nasze wehikuły pozostawią ślady opon.
Nie można też zapomnieć o czołgach, które same w sobie są wykonane bardzo szczegółowo, a każde ich modyfikowanie wpływa na wygląd wizualny. Zaś ich zniszczeniu towarzyszy wpierw charakterystyczny dymek, a potem wielki wybuch…
Piechota również została oddana z dbałością o detale. Wystarczy bowiem przerzucić odpowiednio kamerę – przykładowo na widok z bliska, aby widzieć nawet najdrobniejsze elementy uzbrojenia. Wspaniale wygląda, moim zdaniem, wystrzał z moździerza. Naprawdę warto to zobaczyć.
Nie podobają mi się tylko filmiki przerywnikowe, których jakość często jest kiczowata i trochę nie pasuje do całej gry. Ja bym je trochę podrasował, aby prezentowały lepszy model postaci.
Na zakończenie jeszcze tego rozdziału, warto wspomnieć o tym, że nawet podczas dużej zadymy, gdzie na ekranie jest około 30 jednostek , gra się nie przycina. Oczywiście widziałem gry z większą ilością wojska na ekranie, ale moim zdaniem tutaj jest ich wystarczająco i naprawdę wszystko chodzi poprawnie.
Audio
Pod względem udźwiękowiania, Zimna Wojna prezentuje dobry poziom. Miłe odgłosy naszych jednostek, które potrafią poinformować nas, że niedaleko słyszeli wroga (odpowiednia ikonka na ekranie) oraz fanfary kończące misję , nie wpłynęły ujemnie na mój słuch. Nie są wybitne ani nie są złe. Są po prostu dobre i tyle.
Minusy
Na razie nie wychwyciłem ich wiele. Oczywiście, można przyczepić się do uproszczonego modelu gry oraz tego, że jest to alternatywna rzeczywistość, ale po co? Jest to produkt, który kierowany jest dla odpowiedniego grona ludzi i dla nich jest ok. Minusem zaś jest, przynajmniej jak na razie, słaba inteligencja przeciwników - czasami nie wiedzą, co zrobić, kiedy idzie na nich wataha składająca się z czołgów i żołnierzy oraz to, że wrogowie bardzo rzadko chcą odbić punkty strategiczne, które stracili. Niemniej jednak, jak już to robią, to wykonują to z wielką pompą. Minusem jest też jest podobieństwo do poprzednich części tej serii. Niemniej jednak, wprowadzenie wielu dodatków jak przykładowo możliwość wchodzenia do porzuconych samochodów skutecznie niweluje ten mankament. Przynajmniej dla mnie.
Podsumowanie:
Codename Panzers: Zimna Wojna to gra dla wszystkich. Zarówno laik, jak i rasowy gracz będą mogli do niej usiąść. Dlatego pierwszego będzie to ciekawa zabawa, a dla drugiego miłe odprężenie po ciężkich bojach przykładowo w Empire: Total War. Oczywiście, jeśli lubi się alternatywną rzeczywistość i prostotę w tego typu grach…
Chcesz do nas dołączyć pisz na adres: redakcja@stacjakultura.pl