Długo zastanawiałem się jak zacząć tę recenzję. Szczerze mówiąc ciągle nie wiem czy już wysypywać pozytywne epitety czy napisać lekkie wprowadzenie. Może tak: niedługo odtwarzacz blu-ray powinien być w każdym domu.
Kiedy w tamtym roku przygotowywaliśmy się do sylwestra, „Avatar” dzielił i rządził na ekranach kin. Niepodważalnie fanastyczne widowisko, które stylistyką obrazu i techniką zdjęć przekroczyło najśmielsze oczekiwania. Rozrywka na najwyższym, wymaganym poziomie. Za sukcesem tego filmu stały jednak nazwiska, które dobrze znane są w świecie kina. Inaczej jest trochę z „Tronem”. Bridges ale i Kosinski - Wilde i Hedlund. Za konsoletą natomiast Daft Punk. Wynik? Wyrywająca z fotela historia, której po prostu nie można ominąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz